Jej smukłe palce naprężone krzykiem Fis G
pęk rudych włosów na łebku od gwoździa Fis G
jeszcze nie odszedł czarnych cieni oddział Fis G
czeka aż wreszcie oswoi się z ciszą Fis A G Fis
Jej czarne oczy odbijają niebo Fis G
trzy białe ptaki zatopione w bazalt Fis G
na kitach hełmów piór zmierzwionych sadza Fis G
za białym ptakiem chciałaby polecieć Fis H G Fis
Jej białe zęby usta słodkie wargi
płowieją cichną mamroczą modlitwy
pęk rudych rdestów dłoni uścisk słaby
jeszcze próbuje powstrzymać źdźbło trawy
Jej czarne oczy odbijają nicość
zimną i brudną błyszczą bladym spiżem
jakby już była za tamtą ostatnią granicą
gdzie z niebios lecą w dół płonące krzyże
Vivo sin vivir en mi Fis
y de tal manera espero G
que muero porque no muero Fis