W pogoni zapomniał już człowiek, do czego właściwie tak gna.
I, czemu maraton ten służy, czy oprócz zadyszki coś da?
Na sny spokojne nie pora, bo sny spokojne nie w modzie.
Dni, jak przez kalkę pisane, start o wschodzie, meta o zachodzie.

Czas najwyższy zatrzymać się, zrobić w sobie miejsce dla siebie.
Wreszcie przeżyć choć jeden dzień, potem wyśnić spokojny sen.

Ambitnie, po szczeblach do góry, choć nogi ślizgają się, to
wchodzimy szepcząc modlitwy - “...byleby nie spaść na dno!”.
A jeśli spaść się przydarzy, powieje zbyt mocny wiatr,
dopiero wtedy rozważysz, ile czmychnęło zmarnowanych lat.